Rozmowa z Irą Beeli de Belfort, Miss Polonia Województwa Lubelskiego 2012 i Playmate lipca w holenderskim Playboyu.
• Ira. Skąd takie imię?
– To zdrobnienie od imienia Irena, po wspaniałej babci.
• Pochodzisz z Lublina.
– Urodziłam się w Lublinie i tu uczyłam się w szkole muzycznej. Gdy mama z bratem wyjechali do Holandii, zamieszkałam u Nazaretanek w Warszawie. Potem dołączyłam do nich w Holandii.
• Jak to się stało, że osiem lat temu wystartowałaś w wyborach Miss Polonia?
– Dzięki mamie, bo ja sama nigdy nie odważyłabym się. Jak wielu nastolatkom marzyła mi się kariera modelki, jednak nic w tym kierunku nie robiłam. Mama zgłosiła mnie do castingu internetowego dla Polek mieszkających za granicą. Zakwalifikowana do lubelskich finałów zrezygnowałam z wykonywanej wówczas pracy stewardessy w Anglii by móc powrócić do ojczyzny.
• Zostałaś Miss Polonia Województwa Lubelskiego, byłaś też blisko zdobycia korony Miss Polonia, kiedy podczas przygotowań do finału doszło do skandalu i zostałaś usunięta z konkursu. Powodem miało być to, że przyjęłaś kogoś w hotelu później niż pozwalał na to regulamin.
– Mój brat przyleciał z Dublina do Warszawy, a że długo się nie widzieliśmy, za zgodą pani Małgorzaty Herde (ówczesnej dyrektor generalnej konkursu Miss Polonia - przyp. aut.), mógł mnie odwiedzić o dowolnej porze. Dlatego byłam w szoku, kiedy następnego dnia zostałam wyrzucona z konkursu za rzekome naruszenie regulaminu. Powoływałam się na zapis kamer w hotelu, gdzie łatwo zidentyfikować siedzących przy barze gości, że nie był to jakiś chłopak, jak mi to zarzuciła, tylko mój brat. Nie chciała jednak słuchać. Musiałam natychmiast opuścić konkurs.
• Gdyby wszystko potoczyło się inaczej, być może twoja kariera w Polsce rozwinęłaby się.
– Oczywiście, że będąc już w finale Miss Polonia takie myśli chodzą po głowie. Tytuł najpiękniejszej otwiera wiele możliwości. Niestety: zostałam pozbawiona tej szansy. Nadal po latach czuję, że zostałam niesprawiedliwie potraktowana. Zabolał również brak solidarności, negatywna postawa konkurentek, wręcz zadowolonych z mej dyskwalifikacji. Jedynymi finalistkami, które protestowały przeciwko takiemu mnie potraktowaniu były Dominika Rynkiewicz i Anna Markowska, która później została wicemiss.
• Potem zajmowałaś się modelingiem?
– Sporadycznie, bo dopadła mnie depresja. Mama zgłosiła mnie do konkursu Miss Nederland, gdzie też zakwalifikowałam się do finału, jednak zrezygnowałam z dalszego udziału.
• W lipcu zostałaś Playmate holenderskiego Playboya, a twoje zdjęcie znalazło się na okładce magazynu.
– Zgłosiłam się ot tak, bez większych oczekiwań. Musiałam zrobić sobie sama amatorską sesję w domu i zostałam zaakceptowana do druku. Najpierw miałam być tylko dodatkiem do czerwcowego wydania, ale redakcja uznała, że będę Playmate lipca i zrobili ze mną dodatkową sesję na okładkę.
• Nie miałaś problemów z pozowaniem do rozbieranych zdjęć?
– Miałam szczęście współpracować ze znanym amsterdamskim fotografem i wizażystką. Stworzyliśmy prawie rodzinną atmosferę. Przy nich bez żenady mogłam chodzić nago. Zawsze byłam wstydliwa, a kamera krępowała mnie nawet w ubraniu. Dzięki życzliwym ludziom przeżyłam metamorfozę.
• Kiedy pochwaliłaś się zdjęciami, jakie były reakcje bliskich i rodziny? Gratulowali, czy może mówili, że nie powinnaś tego robić?
– Wielu znajomych gratulowało mi publikacji, a moi najbliżsi znając moją blokadę, cieszyli się moim osobistym sukcesem. Rodzina jest ze mnie dumna i była dla mnie wsparciem. Za wyjątkiem ojca, którego jednak w moim życiu nigdy nie było. W Holandii trochę inaczej postrzega się nagość niż w Polsce.
• W wywiadzie, którego udzieliłaś Playboyowi mówisz, że jesteś dziewczyną, która przez lata miała wiele kompleksów. Patrząc na twoje portfolio trudno w to uwierzyć.
– Zdjęcia często mylą. To prawda, że tkwiłam lata w niepotrzebnych kompleksach. Dzięki dojrzeniu w sobie kobiety nabrałam wiary w siebie. Doceniłam swój potencjał i zaczęłam robić z tego użytek. Podoba mi się moja aktywność modelki, stylistki, wizażystki… Planuję życie jakbym była nieśmiertelna, jednak żyję jakbym miała umrzeć jutro.
• I to dobra filozofia?
– U mnie to dobrze funkcjonuje.
• Okładka w Playboyu to chyba twój największy sukces zawodowy. Coś się zmieniło w twoim życiu po tej publikacji?
– Największy sukces jeszcze przede mną! Ale tak, cieszę się teraz większym zainteresowaniem fotografów i firm reklamowych.
• A najbliższe plany?
– Podczas selekcji do holenderskiego Playboya, zakwalifikowałam się też do edycji hiszpańskiej. Czeka mnie sesja na Majorce, tymczasem odłożona dopóki szaleństwo wokół koronawirusa nie minie.
• Co mogłabyś powiedzieć osobie, która chciałaby spróbować swoich sił w modelingu?
– Dobry wizerunek i wygląd jest ważny, ale podstawą jest własne przekonanie o sobie: wiara w siebie pełna akceptacja i zadowolenie z tego kim jestem.